Miałem dziś nic nie napisać ale zdarzyło się coś co zdarzyć się nigdy nie powinno ale od początku.
Po wczorajszej rozmowie z Wujkiem udałem się na stację demontażu pojazdów po rurkę z nierdzewki która miała zastąpić końcową rurę od wydechu.
Wchodzę na teren firmy i od razu coś mnie w sercu boli jak widzę tyle legend PRL skazanych na śmierć : 126p, 125p, od groma Polonezów ale moją uwagę przykuł ów pojazd na prasie a był to Musztar-Dziki Wartburg 353S identyczny jak mój :(:( czekał na śmieć, sam nie wiedziałem co mam robić chciał by się powiedzieć temu gościowi " Kurwa człowieku co ty robisz" albo podłożyć rękę byle nie dopuścić do zniszczenia. Ze łzami w oczach opuściłem to miejsce nie kupując rurki stwierdziłem że długo tam nie zagoszczę.
Teraz moja taka refleksja, dlaczego samochody które np mają coś zgnitego lub nie sprawny silnik który przecież bez problemowo się naprawia są skazywane na śmierć. Zamazujemy historię motoryzacji. Może przykład podam dość banalny i głupi ale wydaje mi się adekwatny do tego co dziś czuje : to tak jakby zabić człowieka za to że nie ma ręki albo że jest chory na zapalenie płuc. Ludzie te samochody mają duszę, to są pojazdy z którymi można porozmawiać które mają swoje kaprysy one żyją. Ale dla ludzi liczą się pieniądze a nie uczucia ... ale to temat na głębszą rozkmine ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz